Tak więc pożegnałyśmy się z Pixie, nie była to zbyt udana współpraca.
Złota rączka od maszyn stwierdził, że nie warto mu się z nią bawić,
podobno wszystko w środku jej się połamało i dalej nie pociągnie.
Na szczęście zachowałam paragon :)
Niedługo powitam za to Victorię i mam nadzieję, że to naprawdę będzie oznaczać zwycięstwo.
To maszyna mojej babci, więc potrzebuje chwili do rekonwalescencji.
Teraz się wygrzewa w cieplutkim warsztacie, a po masażu i wymianie starych śrub, rozpocznie się zabawa.
Jak na razie dalej działam ręcznie.
Dziś powstał kropkowany kotek.
Wyleguje się na słonecznym balkonie :)
Ale z upału i jemu się dzieją siódme światy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, one wiele dla mnie znaczą :)