czwartek, 23 lutego 2012

Życie utkane z drobin, które stają się wspomnieniami ...

Udało mi się dzisiaj zaliczyć słówka z angielskiego. Trzy to też ocena, czasami nawet całkiem dobra. Na poniedziałek kolejna partia, ale mam nadzieję, że jakoś lepiej mi wejdzie do głowy. Dzisiaj jakoś więcej czasu udało mi się ocalić. Wyśmigałam się od robienia obiadu i siadłam do kochanego biureczka. Ale ja jak to ja. Zamiast robi to co powinnam, zajęłam się czymś zupełnie innym. Powstała tak jedna Tilda Anielica, która jakoś nie pali się do sesji fotograficznej, bo jakoś nie mogę znaleźć dla niej dobrego tła oraz wypchana, lecz jeszcze nie dokończona druga Tilda, która jeszcze nie wiem kim będzie. W mojej szalonej łepetynie pojawił się także pomysł na Candy. Nagrody już przyszykowane. Ale na razie wcale nie zdradzę, że będzie to duży zestaw czegoś fajnego ^_^ Cichosza, nic nie wiecie.

 Dziś na tapecie lądują trzy pary kolczyków. Przy każdym, nawet delikatnym ruchu, wyglądają, jakby powiewały na wietrze.


A przy okazji zobaczcie prawdziwą miłość. Mama i córka. Dwa diabełki, ale i tak je kocham.

środa, 22 lutego 2012

Bracelet │ Chyba się zastrzelę ...

 Kto z Was ma już serdecznie dość tegorocznej zimy ? Ja zdecydowanie nie cieszę się już na widok spadających z nieba płatków śniegu, a na samą myśl, że wszystko się zaraz rozpuści, żeby zaraz znowu zamarznąć i czyhać na nasze życia i zdrowe kości. Nie mam czasu na tworzenie nowości. I te 1800 słówek z angielskiego do nauczenia, też nie jest zbyt pociągającą perspektywą.
Jeszcze na domiar złego musiałyśmy razem z mamą okiełznać złośliwą drukarkę. Walka była zażarta, trwała dwie godziny, bo małpa krzywo wciągała papier i zacinała się, nie chcąc drukować. Ale i tak w końcu okazało się, że to moja wina. Do środka, jakimś przedziwnym sposobem, jakoś tak od spodu, na ścisk była wepchana moja kłódeczka. Żeby było zabawniej, razem z kluczykiem. Jak ją wyjęłyśmy to od razu zaczęła drukować i to prosto. Po prostu załamka.

Wiecie może gdzie można kupić takie otwierane sekretniki, medaliony ?  Jakiś sklep internetowy ?
Chodzi mi o takie tanie, półfabrykaty. Dziewczyny się mnie pytały, a ja nigdzie czegoś takiego nie widziałam.

Pokażę Wam trochę bransoletek.
 To tej są także dwie pary kolczyków. Ale jedna nie doczekała się swojej sesji.


Ta powędrowała na prezent dla "narzeczonej" brata. Urodziny w klasie trzeciej szkoły podstawowej to przecież nie byle co.

I jeszcze wiosenna pleciona. Ach jak ja już chcę wiosnę.

Życzcie mi jutro powodzenia przy zdawaniu pierwszej partii słówek.

piątek, 17 lutego 2012

Słodko, może aż za ...

Hey, jak żyjecie po Walentynkach i Tłustym Czwartku ?
Ja ledwo się ruszam. Zjadłam tyle pączków, że aż dziwne, że mi ten dżem nosem nie wycieka ^_^
Oczywiście po czekoladzie nie zostały nawet okruszki.
Znalazł się też czas na biżuterię. Widzicie ten kluczyk ?
Otóż bawiłam się w małego majsterkowicza i "zainstalowałam" w szufladzie komody takie cacko. Teraz już nikt nie wsadza łapek tam gdzie nie potrzeba, czyli wtym wypadku tam gdzie są moje rzeczy.
Jejku już tak późno ? Lecę spać, bo znowu będę przysypiać przy obiedzie.

piątek, 10 lutego 2012

Mhmmm, Moje ulubione

Mam już serdecznie dość tego zimna. Czy nie mogło by być już lato ? Wakacje ? Chociaż maj. Zimno, zimno i jeszcze zimniej. Jedynym miejscem gdzie da się chwilę odtajać to być przytulonym do pieca. Ale czasami trzeba odejść. Coś zjeść, zrobić kolczyki ^_^ ...
Co do kolczyków to pokażę Wam dzisiaj dwie pary, które podobają mi się najbardziej z dotychczasowych.
Jak już tak sobie siądę przy kolczykach to nie ma szans, aby powstała jedna para. Ostatnio kupiłam sobie żyłkę na krokodyle i zaczęłam pleść kwiatuszkowe kolczyki. Już nawet moja siostra zaczęła się czynnie udzielać.
 Te takie pierwsze, jeszcze nieudolne, ale jak na pierwszy raz muszę przyznać, że mi przypadły do gustu. Jutro zrobię zdjęcia plecionemu kompletowi z bransoletką. A na razie idę się rozgrzewać, niestety tylko piecem.

środa, 8 lutego 2012

Piórko w ...

Jak myślicie, co robię bez przerwy i wciąż ? Robię zdjęcia nowym aparatem i psocę, denerwując siostrę ^_^. Ona postawiła kapcie na schodach, na których prawie się zabiłam, to ja jej je schowałam, a co ! Ona zrobiła bałagan w pokoju, to ja jej pochowałam jej "najcenniejsze" rzeczy. Szukała, szukała, ale nie znalazła i musiała posprzątać. Teraz jest tak czysto, że aż strach wejść do pokoju by nie nabałaganić. Przy okazji zrobiłam zdjęcia znaleziony piórkom i wszystkiemu innemu co znalazło się na mojej drodze. Zrobiłam też zdjęcie uwieczniające kwaśną minę mojej siostry, ale Wam go nie pokażę, bo chcę jeszcze trochę pożyć.Swoją drogą, ciekawe czy zrobiła by zdjęcie po zabiciu mnie :) Tyle, że musiała by znowu sprzątać.


Moje nowe kochanie

No i nastąpił wielki powrót do pstrykania. Na całe szczęście istnieje taka miejscówka jak allegro. Jeśli się chce to można tam znaleźć naprawdę cudne rzeczy, a przy odrobinie szczęścia i determinacji cena staje się kusząca. Na aparat polowałam dłuższy czas, ale w portfelu można znaleźć jedynie pajęczynę, a skarbonka dogorywa gdzieś pod łóżkiem. Na szczęście ludzkie życie jest pełne takich dni, kiedy jakaś dobra "mamina" wróżka zwali Cię z fotela zdaniem "Masz półgodziny na wybranie sobie aparatu na urodziny!". Dla mnie bosko, oprócz tego, że wybór ogromny, próg cenowy ustalony, a ja mam wielkie oczy bo każdy jeden trochę inny. Ten ładny, ale optyka marna, ten ma optykę, ale jest na baterie (a ja sobie powiedziałam z góry, nigdy więcej żadnych złomów na bateryjki). Inny znowuż spełniał wszystkie wymogi, oprócz jednego - ceny. Aż w końcu znalazłam, było tylko jedno "ale", zostało 6 godzin do końca aukcji. Z początku z przekory, mama kazała mi podbić cenę "Niech ktoś nie kupi go za tanio.", ale czas się po woli kończył, a ja się na niego nakręcałam. Godzinę przed końcem ktoś mnie przebił o 50 złotych, a ja ? No oczywiście, on był już mój, już nim robiłam wyimaginowane zdjęcia. Godzina 23 z minutami, a ja od samiuśkiego rana na nogach. "Mamo, a jak nas przebiją ? :(" "Niech Ci będzie, daj jeszcze 50 złotych." ":)" I tak oto, nieznacznie przekraczając wyznaczony mi limit, wylicytowałam Nikona Coolpix 5700 z etui, trzema kartami pamięci,dwoma akumulatorami i filtrem UV. Jak rano otworzyłam oczy, to do komputera i nabazgrać e-mail do sprzedawcy. Wymęczyłam u niego, że wyśle mi aparat kurierem. Tylko kurde to był piątek. Cały weekend na niego czekałam, a w poniedziałek zamiast wyczekiwać na żółty samochód z napisem DHL, zostałam zmuszona iść na występy do brata. Przed wyjściem wykleiłam pięknie wygryzioną karteczkę na skrzynce z napisem "Do Kuriera ! W sprawie przesyłki proszę dzwonić na numer telefonu ..." No i słyszę jak mój teoretycznie wyciszony telefon, wydziera mi się w środku piosenki o wesołych bałwankach. Kurier, chyba lekko zaskoczony taką melodią w tle, śmiejąc się ze mnie, zgodził się przyjechać za półgodziny. Wracając do domu widziałam jak skręca w moją ulicę. Dopadłam go przy bramie. Jeszcze go męczyłam i otworzył przy mnie paczkę, bo co by było gdybym dostała dwa ziemniaki w pudełku ? Co to, to nie. Włączenie go zajęło mi dobre 10 minut, ale szybko załapałam z czym to się je i o pstrykany został caluśki dom, a w szczególności te moje rozrabiaki, wieczne szczeniaki. 

A oto moje nowe kochanie.
 Zdjęcia się nim robi wprost fenomenalnie, w porównaniu ze starym Kodakiem, wychodzą jak maluch i BMW, zgadnijcie, który to który :).